top of page

TROCHĘ HISTORII

 

 

Pracownia  istnieje od 1946 roku. Założycielem i właścicielem warsztatu był nasz tata,

Jan Giedroyć-Juraha. Ze względu na historię swojej rodziny nie był On gotów

pracować jako ekonomista (SGH 1926 r.) dla reżimu PRL-u, zatem podjął decyzję

o wykonywaniu rzemiosła. Rodzice zawsze pracowali razem i po śmierci taty

pracownię przejęła mama, Maria Giedroyć-Juraha. Sklep kontynuował tradycję przez

kolejne 26 lat oferując klientom szeroki wybór wyrobów wysokiej jakości.

Obecnie, tj. od 01 września 2015 zakład prowadzę ja,  Anna Giedroyć-Korecka córka ww. właścicieli.

 

Sklep i kamienica przy ul. Śniadeckich 18 jest miejscem, w którym bywałam  od dziecka i jest ono dla mnie niezmiernie bliskie. Kiedy staję na podwórku w oficynie słyszę  dziecięce głosy : Agnieszki, Jacka, Adama, Dusi ....bawimy się w ,,chowanego" i do dziś pamiętam rozkład piwnic, strychów, kotłowni, pralni  Pani Peli, która to prała dla lokatorów. Była dla nas niezmiernie wyrozumiała. Pamiętam też serdeczny uśmiech spod kapeluszy Pani Hanki Bielickiej i jej gosposię spacerującą z pieskami. Nie zapomniałam tez smaku obiadów, które podjadałam tacie. Towarzyszył  temu pełen dezaprobaty wzrok Pani Haliny Wrońskiej - naszej szwaczki. Pani Halina po prostu uważała, że powinnam zjeść się w domu.. no cóż taty było lepsze... Ściany pracowni są nasiąknięte wspomnieniami i do dziś trafiają się klienci z rękawiczkami sprzed czterdziestu lat. Nie myślałam, że kiedykolwiek zajmę się pracownią, ale życie jest nieprzewidywalne i nasze podejście do niego też zmienia się razem z nami.

 

Pomimo trudnej sytuacji na rynku próbuję podtrzymać rodzinną tradycję, ale ukłon w stronę nowych czasów jest uwzględniony. W tym miejscu winna jestem zaznaczyć, że bardzo ważną osobą jako pomysłodawczynią wzorów oraz ze względu na wieloletnie wsparcie firmy i emocjonalne zaangażowanie

w losy sklepu jest moja siostra Lena Giedroyć-Ostrowska.

 

Dla tych, którzy poczuli ducha pracowni dodam , że tata szereg lat był podstarszym

Cechu Kuśnierzy, Rękawiczników i Garbarzy. Wiele prywatnego czasu poświęcił  na załatwianie,

a właściwie zdobywaniu skór dla Warszawy w czasach PRL-u.  Jaki był klimat tamtych czasów, zainteresowanych odsyłam na bloga Pana Jacka Talikowskiego - syna Pana

Romana Talikowskiego ( bardzo znanego rękawicznika ).

 

Na koniec czuję się w obowiązku wyrazić wielkie uznanie wobec pracy rodziców, ponieważ

pomimo stałego kontaktu z pracownią nie myślałam, że wykonują aż tak ciężki, żmudny,

ale też i artystyczny zawód. 

Myślę, że był to m.in. powód skłonienia nas do zaplanowania innego życia zawodowego.

Wykonałam już swoje zadanie i teraz nareszcie mogę się cieszyć rękawiczkami

perfumowanymi zapachem prawdziwej skóry.

bottom of page